18
mniej to, iż był sam, lecz, że będąc sam, nie zdołał żyć ze sobą, że nie był panem siebie, lecz odstępcą własnym, że się zwalczał, że niszczył samego siebie. Genjusz jego był skojarzony z duszą, która go zdradzała. Mówi się niekiedy o złowrogim losie, który się nań zawziął, nie pozwalając mu wykończyć żadnego z wielkich zamierzeń. Owem fatum był on sam. Kluczem jego niedoli, całej tragedji jego życia, — oraz tem, czego najmniej dostrzegano i dostrzegać chciano, — był jego brak woli i słabość charakteru.
Niezdecydowanym bywał w sztuce, w polityce, we wszystkich czynach i we wszystkich myślach swoich. Nie zdobywał się nigdy na wybór stanowczy między dwoma dziełami, dwoma projektami, dwiema partjami. Dowodem tego jest historja pomnika Juljusza II, fasada San-Lorenzo, grobowce Medyceuszów. Wszczynał, zaczynał, a końca nie patrzył. Chciał i nie chciał zarazem. Zaledwie postanowił, już wątpić poczynał. Pod koniec życia nie wykończył wogóle niczego: omierzło mu wszystko. Twierdzi się dziś, że wszystkie zamówienia bywały mu narzucane i odpowiedzialnością za te nieustanne przerzucania się jego od jednego projektu do drugiego, obarcza się jego władców. Zapomina się jednak o tem, że ci papieże i książęta nie byliby wręcz w możności zmusić go do pracy artystycznej, gdyby się jej sprzeciwił z całą stanowczością. Nie odważał się jednak na to.
Był słaby na wszelki sposób: z cnoty i nieśmiałości. Był słaby i z rzetelności nawet. Zadręczał się tysiącem skrupułów, których wyzbyłaby się wnet każda natura