33
„Wszystkie troski moje, — wszystkie bez wyjątku, — znoszę z miłości dla was“[1].
Na wiosnę 1501 r. powrócił do Florencji.
Olbrzymi złom marmuru został przed czterdziestu laty powierzony Augustynowi Duccio przez Opera del Duomo („Zarząd budowy katedry“); miał zeń Duccio wyrzeźbić postać któregoś z proroków. Praca ta, ledwie wszczęta, została wnet przerwana. Nikt się nie ważył na nią. Uczynił to dopiero Michał Anioł[2]. Z tej skały marmurowej wystąpił pod jego dłutem kolosalny Dawid.
Opowiadają, że gonfaloniere Piotr Soderini, oglądając ów posąg, którego wykonanie zlecił był Michałowi Aniołowi, czynił pewne uwagi krytyczne, dla zaświadczenia swego znawstwa; ganił nadewszystko nadmierną grubość nosa. Michał Anioł wstąpił na rusztowanie, zabierając ze sobą prócz dłuta nieco pyłu marmurowego, i zlekka wodząc dłutem, ronił z dłoni ów pył, przyczem nie dotykał nawet nosa i pozostawił go w dawnym kształcie. Poczem, zwracając się do gonfaloniera, rzekł:
— Proszę spojrzeć teraz.
— Teraz, — odparł Soderini, — podoba mi się o wiele lepiej. Przydał mu pan życia. — Wówczas Michał Anioł zszedł z rusztowania i śmiał się w cichości[3].
Tę cichą pogardę odczytać można, zda się, w dziele samem. Jest to nawałnicowa moc — w chwili spoczynku.