Strona:PL Rolland - Żywot Michała Anioła.djvu/054

Ta strona została przepisana.

42

szy głowę, z twarzą zaczerwienioną gniewem, gdy wtem pewien biskup, którego nasłał Soderini dla obrony Michała Anioła, pragnąc go wziąć w obronę, rzekł: „Niech Wasza Świątobliwość raczy nie zwracać uwagi na te jego niedorzeczne postępki. Zgrzeszył wskutek nieuctwa. Malarze, po za sztuką swoją, są wszyscy tacy“. Na co papież odkrzyknął z oburzeniem: „Mówisz mu obelgi, jakich My nie powiadamy jemu! Nieukiem jesteś ty, a nie on!... Wynoś mi się stąd, do licha!“ A ponieważ nie wychodził, rzuciła się nań służba papieska i wypchnęła go pięściami za drzwi. Wówczas papież, wywarłszy gniew swój na biskupie, przywołał do się Michała Anioła i przebaczył mu[1].
Niestety, po zawarciu pokoju z Juljuszem II, musiał się poddać jego kaprysom; a wszechmocna wola papieska odmieniła się znowuż. Nie było już mowy o grobowcu, lecz o olbrzymim pomniku spiżowym, który pragnął wystawić sobie w Bolonji. Daremnie zarzekał się Michał Anioł, „iż nie zna się wcale na odlewach z bronzu“. Musiał się tego nauczyć, — skazało go to na życie w Bolonji, śród pracy wielce mozolnej. Mieszkał w nędznym pokoju z jedynem łóżkiem, w którem sypiał wraz z dwoma uczniami florenckimi, Lapem i Ludwikiem, oraz z pomocnikiem do odlewu, Bernardinem. Piętnaście miesięcy upłynęło śród utrapień wszelakich. Rozstał się z onym Lape i Ludwikiem, którzy go okradali.

„Ten łajdak Lapo, — pisał Michał Anioł do swego ojca, — dawał do zrozumienia wszystkim, że to on z Ludwikiem wvkonywuja dzieło całe, a przynajmniej we współpracy ze mną. Nie mógł sobie wbić w głowę, że nie

  1. Condivi.