83
Tam cię, z nieb łaski, czuje ma tęsknota,
Tam ujrzę-ć, ufam, po serca pogrzebie,
Gdy rozum wyrwie mnie z ziemskiego błota.
Jeśli, jak cnota wszelka, rośnie w niebie
Miłość, co ojca i syna jednoczy,[1]
............
Nic już nie zatrzymuje go na świecie: ani sztuka, ani ambicja, żadne uczucie tkliwe, żadna nadzieja. Ma lat sześćdziesiąt, — życie jego zda się skończone. Nie wierzy już w dzieła swoje, trawi go tęsknota do śmierci, żarliwe pragnienie wyrwania się wreszcie z tych „zmian życia i życzenia“, z „przemocy godzin“ oraz z tyranji „konieczności i przypadku“:
O biada, biada mi, jakżem zdradzony
Przez dni pierzchliwe...
...czas mój przeminiony,
Jak postarzały przez jeden dzieli, stoję.
Nie czuję skruchy ani się nie zbroję,
Ni radzę z śmiercią...
Próżno łzy leję i wzdycham w niedoli,
Nad czas stracony, nic bardziej nie boli.
O biada, biada, przechodzę w wspomnieniu
Przeszłość ubiegłą, nie znajdując ani
Dnia, by mi życie nie było go dłużne!
Kłamne nadzieje i pragnienia próżne,
We łzach, w kochaniu, w ogniu i westchnieniu —
Bo znam ból każdy, co śmiertelnie rani —
Władły mną, pewność zostawiwszy w dani,
Że wszelką prawdę minę...
............
- ↑ Poezje LVIII. (Staff, 65).