106
Latem 1544 zamieszkała Wiktorja ponownie w Rzymie, w klasztorze Świętej Anny, gdzie pozostawała aż do śmierci. Michał Anioł odwiedzał ją. Ona zajęła się nim serdecznie: starała się wygody i uprzyjemnienia wnieść w warunki jego codziennego życia, podsuwała mu potajemnie drobne upominki. Lecz starzec posępny, który nie chciał przyjmować podarków od nikogo[1], nawet od tych, których najbardziej kochał, pozbawił ją tej przyjemności.
Zmarła. Był przy jej śmierci i rzekł te słowa wzruszające, które świadczą, jak wielka powściągliwość panowała w ich czystej miłości.
„Nic mnie tak do rozpaczy nie doprowadza, jak ta myśl, że widząc ją już nieżywą, nie ucałowałem jej czoła i policzków, jeno całowałem jej rękę“[2].
„Śmierć ta, — powiada Condivi, — przytępiła go całkowicie na czas dłuższy: zdawało się, że postradał zmysły“.
„Pragnęła zawsze dla mnie jaknajwiększego dobra, — powiadał potem smutnie, zarówno jak ja dla niej (Mi voleva grandissimo bene, e io non meno a lei). Śmierć porwała mi wielkiego przyjaciela“.
Napisał na jej śmierć dwa sonety. Jeden z nich, przesiąknięty duchem platońskim, acz w formie wyszukanej i chropowatej zarazem, jest pełen wizyjnego wręcz idealizmu: zda się jak ta noc ciemna w rozświetleniu błyskawic. Michał Anioł porównywa tu Wiktorję do młota boskiego rzeźbiarza, który sprawia, że z materji wyłaniają się myśli szczytne:
- ↑ Vasari. — Poróżnił się na pewien czas z jednym z najserdeczniejszych swych przyjaciół, Luigi’m del Riccio, za podarki, jakiemi Riccio obdarzał go wbrew jego woli.
„Bardziej mi dokucza, — pisał doń, — Twa nadmierna dobroć, niż żebyś mnie okradał. Między przyjaciółmi winna panować równość. Gdy jeden daje więcej, niż drugi, dochodzi między nimi do walki; a gdy jeden z nich w walce takiej zwycięży, drugi nie przebaczy mu tego“. - ↑ Condivi.