107
Jeśli mój szorstki młot z twardej wyrywa
Skały kształt ludzi różny, gdy w nią godzi,
Ma kierownicza dłoń dzierży go, wodzi,
A on, ruch biorąc, posłuszny jej bywa.
Lecz ten młot boski, co się w niebie skrywa,
Inne i siebie w pięknie przez się rodzi,
A że młot jeno z pod młota wychodzi,
Z owego wszelki inny młot ożywa.
Że cios tem cięższy bywa w uderzeniu,
Im nad kowadłem podniesie się wyżej:
Ów się nade mnie wzbił pod nieb wyżyny.
Więc młot zostanie mój w niewykończeniu,
Gdy nie da warsztat nieb pomocy chyżej,
Bo tu na świecie był jeden jedyny.[1]
Drugi sonet jest bardziej uczuciowy i obwieszcza zwycięstwo miłości nad śmiercią:
Gdy ta, co rządzi memi westchnieniami,
Znikła ze świata, z mych ócz, z swego ciała:
Natura, co nas uczcić przez nią chciała,
Wezbrała wstydem; kto ją widział - łzami.
Lecz niechaj śmierć się przechwałką nie mami,
Że zgasła przez nią ta wszystkich słońc chwała.
Miłość przemogła i żyć jej kazała
Na ziemi i tam, kędy święci sami.
Zdało się śmierci zbrodniczo zażartej,
Że kresu dozna jej sławiona cnota
I dusza, która nie ma r równie wartej.
- ↑ Poezje: CI, (Staff, str. 133). — Michał Anioł dodaje do tego [bardzo zresztą zawiłego] sonetu następujący komentarz: „On (młot: Wiktorja) był jedynym na tym świecie dla skrzepienia cnoty swemi wielkiemi cnotami; nie miał tu nikogo ktoby dął w miechy. Teraz, w niebie, będzie miał wielu pomocników, niema tam bowiem nikogo, komu cnota nie byłaby drogą. To też spodziewam się, że stamtąd, z góry, nastąpi wydosko-nalenie mej istoty. — Obecnie, w niebie, będzie miał kogoś do poruszania miecha, gdy tu na ziemi nie miał pomocników w onej kuźni, w której wykuwają się cnoty“.