Strona:PL Rolland - Żywot Michała Anioła.djvu/149

Ta strona została przepisana.

127

was nie żąda i nie pragnie waszego towarzystwa, pocóż narzucać mu się ze swojem? Poco chcieć go zniżać do tych małostkowości towarzyskich, tak odrażających dla samotnika? Nie jest to bynajmniej człowiek wyższego pokroju, który raczej głupców, zadowolnić pragnie, niźli własny genjusz.[1]

Łączyły go tedy ze światem stosunki jedynie nieodzowne, lub też wyłącznie intelektualne. Nie pozwalał mu przenikać do intymności swej; papieże, książęta, pisarze i artyści odgrywali małą rolę w jego życiu. Nawet z tymi nielicznymi z pośród nich, dla których żywił prawdziwą sympatję, rzadko kiedy nawiązywał przyjaźń trwałą. Kochał swych przyjaciół, bywał szczodry dla nich, lecz jego gwałtowność, duma i podejrzliwość czyniły mu często wrogów śmiertelnych z pośród tych, którym wyświadczał największe usługi. Któregoś dnia napisał ten piękny smutny list:

„Biedak niewdzięczny ma taką naturę, że gdy mu przyjdziecie z pomocą w potrzebie, będzie potem twierdził, iż sam wam to wyświadczył, czego od Was doznał. Gdy dacie mu, naprzykład, pracę, współczując jego niedoli, będzie potem utrzymywał, że byliście do tego zmuszeni, ponieważ sami nie znacie się na tej pracy wcale. O każdem dobrodziejstwie doznanem będzie mówił, że dobroczyńca był do niego zmuszony. A gdy dobrodziejstwa są tak jawne, że niepodobna im zaprzeczyć, wówczas niewdzięcznik gotów czekać tak długo, póki ten, który mu coś dobrego wyświadczył, nie popełni jakiegoś oczywistego błędu: wówczas ma sposobność do mówienia o nim źle i ten pretekst zwalnia go, we własnem poczuciu, od wszelkiej wdzięczności. — Tak postępowano zawsze ze mną, mimo, że żaden artysta nie zwracał się do mnie daremnie, każdemu z nich pomagałem z całego serca. A potem me dziwaczne usposobienie, — czy ten „obłęd“,
  1. Ibid: