138
Myśl o śmierci pochłaniała go z dnia na dzień coraz to bardziej — ponuro i ponętnie zarazem.
„Niemasz we mnie — mówił do Vasari’ego — ani jednej myśli, którejby nie wyrzeźbiło dłuto śmierci“[1].
I wydawała mu się ona teraz jedynem szczęściem życia:
Kiedy pomyślę o mojej przeszłości,
Co mi wciąż w oczach staje,
O, wtedy, świecie obłudny, poznaję
Wszystkie zawody i nędze ludzkości.
Serce, co twych radości
I twoich pochlebstw ulegnie próżnicy,
Gotuje duszy swej klęskę w żałobie.
Kto czuł to, zna się dości
Na częstej obietnicy
Spokoju, szczęścia, których nie masz w sobie
Ni dziś, ni w żadnej dobie.
Kto długo bawi tu, mniej dozna łaski;
Żyjącym krótko, łatwiej wejść w nieb blaski.[2]
Wiedzion lat tyle k’ ostatniej godzinie,
Poznaję późno twe uciechy, świecie.
Przyrzekasz radość, której nie masz przecie
I wywczas, który, nim zrodził się, ginie...
...I tak mój wiek przemawia:
Ten ma los lepszy w niebie do zdobycia,
Kto miał, zrodzony, mniej dni do przeżycia[3].