È morte.[1]
Śmierć tak upragniona, a tak zwlekająca, —
ku nędznym śmierć leniwo krocząca, — [2]
— nadeszła.
Mimo krzepkiej budowy, podtrzymywanej mniszym trybem życia, nie oszczędzały go choroby. Nigdy nie powrócił już całkowicie do zdrowia po dwóch złośliwych atakach febry, w r. 1544 i 1546; kamienie w pęcherzu[3], podagra[4] i cierpienia wszelakie podkopały do reszty jego siły. W poemacie żałośnie rubasznym z ostatnich lat życia roztacza obraz wszystkich nędz swego ciała, trawionego dolegliwościami bez liku:
Jako rdzeń drzewa w korze swej zamknięty,
Żyję samotny tutai i ubogi,
Jak duch w naczyniu, czarami zaklęty.
............
Głos mój, jak szerszeń, w naczyniu uderza,
Kości i żyły mam w skórzanym worze.
............
Zęby w klawisze instrumentu mienię.
............
Musi oblicze me siać przerażenie.