na warsztacie bólu fizycznego i moralnego, na kowadle nędzy i choroby; czy widok cierpienia bratniego, widok nienazwanych upokorzeń cudzych pustoszył ich życie i rozdzierał serca: — ludzie ci stali codziennie w ogniu próby i byli wielcy energją dlatego tylko, że wielcy byli nieszczęściem. Niechże się tedy nie skarżą nadto nieszczęśliwi: najlepsi z pośród ludzkości z niemi są. Krzepmy się ich męstwem, a czując, że słabniemy, na ich kolanach złóżmy na chwilę głowę. Pocieszą nas. Płynie z tych dusz uświęconych potok siły pogodnej i potężnej dobroci. Nie badając nawet ich dzieł, nie wsłuchując się w ich mowę, z oczu ich, z dziejów ich żywota wyczytamy, że życie nigdy nie bywa większe, płodniejsze i — szczęśliwsze — niż w cierpieniu.
Na czele tego bohaterskiego legjonu niechaj stanie silny i czysty Beethoven. Sam, wśród cierpień swoich, pragnął, aby