cięższego i najstraszliwszego losu, do zniesienia go z poddaniem się woli Najwyższego.
...Wasz przyjaciel
L. v. Beethoven.
cego podówczas w Anglji Moschelesa z prośbą o zorganizowanie koncertu na jego dochód. Towarzystwo posłało mu natychmiast tytułem zaliczki sto funtów sterlingów. Wzruszyło go to do głębi serca. „Rozdzierający to był widok — powiada jeden z przyjaciół — gdy otrzymawszy ten list, składał ręce i szlochał z radości i wdzięczności“. Wzruszenie sprawiło, że otworzyła się na nowo niezabliźniona jeszcze rana. Chciał jeszcze podyktować list dziękczynny do „szlachetnyeh anglików, którzy okazali współczucie dla jego smutnej doli“; obiecywał im dzieło, Symfonję Dziesiątą, Uwerturę, wszystko, czego zechcą. „Nigdy jeszcze — mówił — nie zasiadałem do pracy z taką miłością, z jaką zasiądę do tego dzieła„. List jest z 18 marca. 26-go nie żył już.