Strona:PL Rolland - Beethoven.djvu/16

Ta strona została przepisana.

liła się co do odcienia tych oczu. Ponieważ płonęły dzikim błyskiem w twarzy ciemnej i tragicznej, sądzono powszechnie, że są to oczy czarne; nie były czarne, były niebieskawo-szare.[1] Małe, bardzo głęboko osadzone, rozwierały się nagle w namiętności lub w gniewie, tocząc się wtedy w orbitach swoich, odbijając każdą myśl z zadziwiającą prawdą[2]. Czasem zwracały się ku niebu ze spojrzeniem, pełnym melancholji. Nos krótki, prosto ścięty, szeroki — chrapy lwa. Usta delikatne, lecz z dolną wargą nieco wysuniętą. Szczęki potężne, szczęki, które potrafiłyby miażdżyć orzechy. Głęboki dołek na podbródku, po stronie prawej, nadawał dziwną nieregularność rysunkowi twarzy. „Uśmiech miał dobry — powiada Moscheles, — w rozmowie bywał często miły i ośmielający. Natomiast śmiech

  1. Wzmianka malarza Kloebera, który malował jego portret około 1818 r.
  2. „Jego piękne, wymowne oczy, powiada Dr. W. C. Müller — już to miłe i słodkie, już — błędne, groźne i straszliwe“. 1820.