Ta strona została przepisana.
łen romantycznej i trochę przesadnej elegancji. Beethoven chce się podobać i wie, że się podoba. Lew jest zakochany: chowa pazury. Lecz z pod tej maski, z pod fantazyi, z pod tkliwości nawet Symfonji Ges-moll wyziera groźna siła, humor kapryśny, usposobienie choleryczne.
Nie było sądzono, aby ten głęboki pokój trwał: ale dobroczynny wpływ miłości przeciąga się aż do roku 1810. Zawdzięcza mu Beethoven opanowanie samego siebie, z którego genjusz jego wyprowadził na świat dzieła najdoskonalsze: tragedję klasyczną, Symfonję c-moll i boski sen dnia letniego: Symfonję pasterską[1]. Appassionata, do której natchnęła go „Burza“ Szekspirowska[2], i którą z pośród sonat swoich uważał za najpotężniejszą, ukazuje się