Strona:PL Rolland - Beethoven.djvu/78

Ta strona została przepisana.

„Gdy tak jesteś zepsuty, nie zaszkodziłoby ci, gdybyś nareszcie starał się wejść na drogę skromności i prawdy; zanadto cierpiałem z powodu obłudnego Twego wobec mnie zachowania i ciężko mi zapomnieć... Bóg mi świadkiem, że marzę tylko, aby znaleźć się na tysiąc mil od ciebie i od tego brata marnego i od tej całej, wstrętnej rodziny... Już ci ufać nie mogę“. I podpisuje: „Twój ojciec, niestety, — albo raczej, nie twój ojciec“[1].
Lecz oto wnet przebacza:

„Drogi mój synu! — Ani słowa więcej, chodź w moje ramiona, żadnego już twardego nie usłyszysz wyrazu... Przyjmę cię z tą samą, co i dawniej miłością. Pomówimy przyjaźnie o tym, co uczynić trzeba dla przyszłości twojej. Nie usłyszysz wyrzutu żadnego, daję ci na to słowo honoru! I na cóż — wyrzuty? Tylko troskliwości i pomocy najserdeczniejszej szukaj u mnie. — Przybywaj, wołam cię

  1. Nohl. CCCXIV.