jego z ostatnich lat nosi często, mimo ciężkich warunków, w jakich się przejawiała[1], cechę zupełnie nową, rys ironji, rys wzgardy bohaterskiej i radosnej. Ostatnia rzecz, którą kończy na cztery miesiące przed śmiercią, w listopadzie 1826 r., finale kwartetu op. 130, jest bardzo wesoła. By prawdę rzec, nie jest to wesołość codzienna. Już śmiech to jest cierpki i urywany, ów śmiech, o którym mówi Moscheles; już — uśmiech wzruszający, twór tylu zwyciężonych cierpień. Jakkolwiek — jest zwycięzcą. W śmierć nie wierzy.
Szła jednak. W końcu listopada 1826
- ↑ Samobójstwo bratanka.
krację dziwaczną i pełną inercji, zabijającą wszelką inicjatywę jednostkową i paraliżującą wszelki czyn; zarzucał mu przywileje arystokracji zdegenerowanej, przywłaszczającej sobie uparcie i wyłącznie najwyższe w państwie urzędy; — zarzucał mu bezsiłę władcy, w kierunku zadośćuczynienia potrzebom obywateli. — Zdaje się, że sympatje jego polityczne były wówczas po stronie Anglji.