Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/024

Ta strona została skorygowana.

nikło, że wkrótce nie miał wartości obiegowej. Życie ogółu płynęło obok niego, nie troszcząc się o niego wcale. Kasta artystów więdła wśród rafinowanych zabaw. Gwałtowne wichury, w czasie burzy wywołanej sprawą Dreyfusa, wyrwały kilka dusz z tego odrętwienia. Gdy wyszli ze swych cieplarń, tchnienie powietrza na dworze odurzyło ich. Rzucili się w dużą falę, która obok nich płynęła, z tą samą przesadną gorliwością, z jaką ich poprzednicy z niej się wycofali. Sądzili, że zbawieniem jest lud, że on jest wszystkiem, co jest dobre i co jest piękne, a pomimo niepowodzeń, jakich doznali w swoich wysiłkach, aby się do niego zbliżyć, inaugurowali nowy kierunek w życiu duchowem Europy. Z dumą uważali siebie za tłumaczów duszy zbiorowej Europy. Nie oni wszakże zdobywali ją; oni byli przez nią podbici; dusza zbiorowa uczyniła wyłom we wieży z kości słoniowej; osoby osłabione myślicieli poddawały się. A aby ukryć przed sobą swe poddanie się, nazywały je dobrowolnem. Filozofowie i estetycy, czując potrzebę przekonywania siebie samych, budowali teorje dowodzące, że prawo wymaga, aby się poddać fali życia jednomyślnego, zamiast nią kierować, albo mówiąc skromniej, iść ze spokojem swoją maluczką drogą. Chełpiono się, że się nie już sobą samym, że się nie jest już wolnym rozumem (wolność była w tych demokracjach hasłem przestarzałem). Szczycono się, że się jest jednem z ciałek krwi, które przynosi rzeka, jedni mówili, że to rzeka rasy, drudzy, że to rzeka życia ogólnego. Te piękne teorje, z których ludzie biegli i zręczni umieli wydobywać recepty sztuki i myśli, były w całej pełni rozkwitu w roku 1914.
Zachwycały one serce naiwnego Clerambaulta. Nic nie przemawiało lepiej do jego serca pełnego