Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/041

Ta strona została skorygowana.

siły zdobyć się na wybór między ideałami działania, najbardziej skrajnemi. Było się patrjotą i międzynarodowcem. Budowano w duchu pałace pokoju i superdrednoty. Chciano wszystko rozumieć, wszystko ogarnąć, wszystko kochać. Ten kierunek mógł mieć swoją wartość pod względem estetycznym. W praktycznem życiu jednak cechował go brak związku i spójności i nie dawał on młodym ludziom żadnej dyrektywy na rozstajach dróg, gdzie się nagle znaleźli. Dreptali na tem samem miejscu, drżąc z niecierpliwości, wśród niepewnego oczekiwania jutra i widząc bezużyteczność dni swoich, które mijały...
Wojna położyła kres tej chwiejności. Powitali ją oklaskami. Ona dokonała zamiast nich wyboru. Rzucili się, aby iść za nią. Iść na śmierć, zgoda! Ale iść znaczy przecież żyć. Bataljony wyruszały ze śpiewem, gnane niecierpliwością, z georginjami u czapek, z karabinami ozdobionemi kwiatami. Ci, którzy byli uwolnieni od służby wojskowej, wstępowali teraz do wojska, młodzieńcy zapisywali się, matki popychały ich do tego. Można było sądzić, że idą na igrzyska olimpijskie.
Po drugiej stronie Renu młodzież czyniła to samo. I tam, jak tutaj, towarzyszyły im ich bóstwa: Ojczyzna, Sprawiedliwość, Prawo, Wolność, Postęp świata, rajskie marzenia o ludzkości odnowionej, — cała ta fantazmagorja pojęć mistycznych, któremi się oblekają namiętności młodych ludzi. Nikt z nich nie wątpił, że sprawa jego jest dobra. Niechaj inni bawią się w roztrząsania. Oni byli żywym dowodem. Kto składa swe życie w ofierze, nie potrzebuje innego argumentu.
Ale ludzie starsi, którzy pozostali w tyle, nie mieli swoich powodów, aby się zamykać przed rozumem. Na to go wszakże otrzymali, aby się nim