nia. Nic w ich poprzedniej karjerze nie przygotowywało tych biedaków do podobnego zadania. Napróżno natężali głos i czerpali z zasobów retoryki galijskiej; pospolitacy, czytając te utwory, wzruszali ramionami. Ale naród, który zostawał poza frontem bojowym, wolał o wiele więcej te poezje, aniżeli opowiadania bez promiennego światła, oblepione błotem, które do niego dochodziły z rowów strzeleckich. Wizja Barbusse’a nie narzuciła jeszcze tym gadatliwym cieniom swej prawdy. Clerambault nie miał trudności, by zabłysnąć na tym konkursie wymowy. Posiadał złowrogi dar wymowy, odznaczającej się harmonją słowa i rytmu, która oddziela poetów od świata rzeczywistego, owijając ich siecią pajęczą. W czasach pokoju pajęczyna nieszkodliwa wisiała na krzakach; wiatr powiał środkiem, a uległa Arachne nie pragnęła złowić w swe oczka nic innego, jak tylko światło. Dziś ci poeci uprawiali w sobie instynkty mordercze, na szczęście przedawnione, a w głębi ich siatek widać było zaczajone wstrętne zwierzę, którego oko czyhało na zdobycz. Opiewali nienawiść i święte mordowanie. Clerambault robił to, co oni, robił lepiej od nich, albowiem głos jego był pełniejszy. Sam głośno krzycząc, poczciwiec w końcu odczuwał te namiętności, których wcale nie miał. Poznając nakoniec nienawiść („poznawanie“ w znaczeniu biblijnem), odczuwał skrycie niską dumę ucznia szkół średnich, który po raz pierwszy wychodzi z domu publicznego. Teraz był nareszcie mężczyzną! W istocie, niczego mu już nie brakło, aby był podobny do nikczemności innych ludzi.
Camus otrzymywał pierwociny wszystkich jego utworów. To mu się należało. Rżał z entuzjazmu, albowiem poznawał w nich siebie samego. Poecie zaś schlebiało to, ponieważ sądził, że trafia w strunę po-
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/056
Ta strona została skorygowana.