Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/092

Ta strona została przepisana.

Miał ich wielu w kołach literatów, w sferach uniwersyteckich, wśród inteligentnej burżuazji. Było rzeczą niemożliwą, aby w tej liczbie nie znalazł ludzi, którzyby jak on, albo lepiej od niego, w drodze intuicji, mogli rozwiązać zagadnienia, które go trapiły i pomóc mu do ich oświetlenia. Nie wydając się jeszcze ze swemi uczuciami, lękliwie próbował czytać na ich twarzach, słuchać ich i przypatrywać się im. Ale nie zauważył tego, że oczy jego były zmienione, a wizja świata, który wszakże znał dobrze, wydawała mu się nagle nowa i zmroziła go lodem.
Cały światek literacki był zmobilizowany. Nie odróżniano już poszczególnych osobistości. Uniwersytety tworzyły ministerstwo inteligencji swojskiej; miało za zadanie redagować akty władcy i gospodarza państwa. Różne rodzaje służby można było poznać po ich zawodowych odmianach.
Profesorowie literatury byli zwłaszcza biegłymi znawcami w rozwoju moralnym, w trzech punktach, w sylogizmie krasomówczym. Mieli zamiłowanie do szczególnego upraszczania rozumowania, posługiwali się wielkiemi słowami zamiast dowodami i nadużywali idej jasnych, nielicznych, zawsze tych samych, bez cienia, bez odcieni, bez życia. Brali je z arsenału rzekomej starożytności klasycznej, którego klucza strzegły zazdrośnie w ciągu wieków pokolenia mameluków akademickich. Te pojęcia wymowne i przestarzałe, które nazywano niesłusznie „humanitarnemi“, pomimo że pod wielu względami raziły zdrowy rozum i serce dzisiejszej ludzkości, otrzymały pieczęć państwa Rzymskiego, pierwowzoru wszystkich państw europejskich. Ich dyplomowani tłumacze byli retorami w służbie państwowej.
Filozofowie królowali zaś w konstrukcji ab-