cownię przy ulicy Notre-Dame-des-Champs. Z rodziną Clerambault sąsiadowała rodzina Omer Calville. Była to stara para małżeńska, mieszczańska, ludzie dobrzy, żyjący z sobą w przykładnej zgodzie. Posiadali tę łagodność myślenia, właściwą wielu artystom owego czasu, którzy znali Carriere’a i otrzymali odległe odbłyski tołstoizmu; prostota ich wydaje się nieco udana, chociaż odpowiada ich naturalnej dobroci, ale moda czasu dodała tam nieco za wiele pociągnięć pendzla. Nikt nie jest mniej zdolny zrozumieć namiętności wojennej, aniżeli ci artyści, którzy wyznają ze szczerym zapałem cześć religijną dla wszystkiego, co żyje. Małżonkowie Calville trzymali się na uboczu panującego prądu; nie protestowali, przyjmowali go z rezygnacją, tak jak się przyjmuje chorobę, śmierć, złość ludzką, smutnie, z godnością, bez przyzwolenia. Płomienne poematy Clerambaulta, które im odczytywał, słuchane z grzeczną uwagą, budziły w nich słaby oddźwięk... — A tymczasem oto w tej godzinie właśnie, kiedy Clerambault, wyleczony ze swego złudzenia wojennego, sądził, że się zbliży do nich, oni się oddalili od niego, albowiem wrócili na miejsce, które on właśnie opuścił. Śmierć syna wywarła na nich skutek zupełnie odmienny, aniżeli ten, który przekształcił Clerambaulta. Teraz wchodzili niezgrabnie w wir bitwy jak gdyby chcieli zastąpić tego, który stamtąd odszedł; wdychali chciwie cuchnące wyziewy dzienników. Clerambault zastał ich, uradowanych w swem nieszczęściu zapewnieniem, że Ameryka gotowa jest prowadzić wojnę dwudziestoletnią. Ośmielił się zauważyć:
— Cóżby pozostało z Francji, z Europy, po latach dwudziestu?
Ale oni oddalili od siebie tę myśl z pośpiechem i rozdrażnieniem. Zdawało się, że wedle ich zdania
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/100
Ta strona została przepisana.