Maskę można łatwo zmienić, twarz pod spodem zostaje ta sama.
Clerambault znał wielu z tych fanatyków. Było rzeczą niemożliwą rozprawiać z nimi, czy prawo lub też matactwo w czasie wojny nie znajduje się po obu stronach. Byłoby to tak samo, jak gdyby manichejczyk wdał się w rozprawę z świętą inkwyzycją. Religje świeckie mają swoje wielkie seminarja i swoje tajne towarzystwa, gdzie się przechowuje dumnie doktrynę w depozycie. Kto się od niej oddala, podlega wyklęciu, zanim sam również nie będzie należał do przeszłości; wtedy będzie miał możność zostać także bogiem i w jego imieniu będzie się znów wyklinało przyszłość.
Ale jeżeli Clerambault nie kusił się o to, by nawrócić tych zatwardziałych intelektualistów, opancerzonych w swoją ciasną prawdę, znał także innych, którzy nie mieli tej dumnej pewności siebie: byli od niej dalecy. Grzeszyli raczej przez miękką słabość i z dyletantyzmu. — Arsen Asselin był to miły Paryżanin; nieżonaty, światowiec, człowiek inteligentny i sceptyk, którego raził niemile każdy błąd przeciw dobremu smakowi, zarówno w uczuciu jak w wyrazie; jakżeż mógł znaleźć upodobanie w tych przesadnych nieumiarkowanych myślach, będących wrzątkiem kultury, z której rozwija się wojna? Jego umysł krytyczny i ironja powinny go skłaniać do wątpliwości: nie było powodu, by nie rozumiał słusznych wywodów Clerambaulta. Niewiele też brakowało, aby podzielał jego myśli. Wybór przez niego dokonany zależał od okoliczności przypadkowych. Ale z chwilą, kiedy uczynił krok w kierunku przeciwnym, było dla niego rzeczą niemożliwą cofnąć się wstecz. A im dalej grzązł, tem bardziej stawał się uparty. Miłość własna Francuza nie uznaje nigdy
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/104
Ta strona została przepisana.