innemu ideałowi, który na nieszczęście był w walce z poprzednim ideałem. Otóż Clerambault wyjaśnił mu ten nowy ideał w krótkich i namiętnych słowach i prosił Perrotina, aby mu wyjawił, czy go znajduje prawdziwym, czy fałszywym. Ale jasno, otwarcie, z pominięciem wszelkich grzeczności, wszelkiego oszczędzania. Perrotin, uderzony poważnym i tragicznym wyrazem Clerambaulta, zmienił zupełnie ton i zastosował sie do jego nastroju.
— Ostatecznie, czy jestem w błędzie? — zapytał Clerambault z trwogą. — Widzę, że stoję samotnie, ale nie mogę inaczej postępować. Powiedz mi pan bez ogródek: czy jestem w błędzie, gdy myślę w ten sposób?
Perrotin odpowiedział poważnie:
— Nie, mój przyjacielu, pan masz słuszność.
— A więc powinnością moją jest zwalczać błąd zabójczy innych ludzi?
— Co do tego, to już inna rzecz.
— Jeżeli jestem w posiadaniu prawdy, czy po to, aby ją zdradzać?
— Prawda, mój biedny przyjacielu Nie, nie patrz pan na mnie temi oczyma! Pan sądzisz, że ja powiem, jak tamten: „Co to jest prawda?“... Ja ją miłuję tak samo, jak pan i może dłużej od pana... Prawda, mój przyjacielu, jest wznioślejsza i obszerniejsza, niż pan, niż my, niż wszyscy ci, którzy żyli, którzy żyją i którzy będą żyli. My zaś, sądząc, że jesteśmy w służbie Wielkiej Bogini, służymy zawsze tylko niższym bogom, dii minores, świętym z bocznych kaplic, których tłum po kolei uwielbia, a potem opuszcza. Ten, na którego cześć świat dzisiaj się morduje i kaleczy z szałem korybantów, nie może, rzecz jasna, być ani pańskim, ani moim bogiem. Ideał ojczyzny jest wielkim bogiem, pełnym
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/115
Ta strona została przepisana.