tem, aby oglądać i wysławiać nieomylny bieg Przeznaczenia... Byliśmy prawdziwymi dworakami siły!...
Ponieważ my nie mieliśmy dość energji, rzeczy — albo ludzie (inni ludzie) — dokonali za nas wyboru. I wtedy dopiero zrozumieliśmy, żeśmy się pomylili. Ale było to dla nas tak wstrętne przyznać się do błędu i byliśmy tak bardzo odzwyczajeni od szczerości i prawdy, że postępowaliśmy, jak gdybyśmy byli w zgodzie ze zbrodnią. Jako porękę zgody, wydaliśmy naszych własnych synów...
O, kochamy ich bardzo! Niewątpliwie więcej, aniżeli nasze życie... (Gdyby szło tylko oto, aby oddać nasze życie), ale nie kochamy ich bardziej od naszej dumy, która się wysilała rozpaczliwie, aby zasłonić nasze zamieszanie moralne, próżnię naszej duszy i noc w naszem sercu.
To jeszcze może uchodzić u tych, którzy wierzą w stare bożyszcze swarliwe, zazdrosne, zbroczone krwią skrzepłą — w barbarzyńską ojczyznę. Ci, poświęcając mu obcych i swoich, zabijają ich, ale przynajmniej nie wiedzą, co czynią! — Ale ci, którzy już nie wierzą, którzy jedynie chcą wierzyć, (a do nich należę ja, należymy my), poświęcając swoich synów, oddają ich na ofiarę kłamstwu (gdyż potakiwać w razie wątpliwości znaczy kłamać); poświęcają ich, aby udowodnić sobie samym swoje kłamstwo. A teraz gdy nasi drodzy zginęli za nasze kłamstwo, dalecy od przyznania tego, pogrążamy się w niem aż powyżej oczu, aby nic więcej nie widzieć. A po naszych synach muszą inni, wszyscy inni, ginąc również za nasze kłamstwo...
Ale ja, ja nie mogę dłużej tego znieść. Myślę o synach, którzy jeszcze żyją. Czy to mi sprawi ulgę, gdy inni doznają również nieszczęścia? Czy jestem barbarzyńc z czasów Homera, aby sądzić
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/136
Ta strona została przepisana.