krokiem dojdziecie do celu i kiedy cała ludzkość, podając sobie dłonie, obejmie całą kulę ziemską...
Nędzny pismaku, który zwracasz się do mnie z obelgami, zstąp napowrót do swego wnętrza i zastanów się nad sobą samym! Dałam ci władzę słowa, abyś był przewodnikiem twego ludu, a ty użyłeś jej na to, aby oszukać siebie samego i aby twój lud w błąd wprowadzić. Pogrążyłeś jeszcze głębiej w błędach tych, których miałeś ocalić; miałeś smutną odwagę poświęcić twemu kłamstwu tych, których kochałeś: — twego syna. Teraz, biedna ruino, czy zdobędziesz się przynajmniej na odwagę, aby postawić siebie jako widowisko innym i powiedzieć: „Oto moje dzieło, nie naśladujcie go!“ — Idź i oby twoje nieszczęście mogło ochronić od twego losu tych, którzy przyjdą po tobie! Miej odwagę! Wołaj do nich głośno:
„Narody, ogarnęło was szaleństwo. Sądzicie, że bronicie ojczyzny waszej, a wy ją zabijacie. Ojczyzna, to wy wszyscy. Wrogowie wasi są waszymi braćmi. Uściskajcie się, miljony istot ludzkich!“
Zdawało się, że to samo milczenie pochłonęło także i ten nowy krzyk. Clerambault żył poza kołami niższych warstw ludowych, gdzieby mu z pewnością nie zabrakło gorącej sympatji serc prostych i zdrowych. Nie zauważył żadnego echa, któreby obudziły jego myśli.
Ale jakkolwiek się widział osamotnionym, wiedział, że nim nie jest. Dwa skrajne uczucia, które wydawały się sprzeczne z sobą, — skromność jego i wiara, — łączyły się, aby mu powiedzieć: „To, co ty myślisz, myślą także i inni. Prawda twoja jest za-