Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/147

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie jesteś wolny, nie masz prawa! — krzyczał Camus z wściekłością. — Jesteś zależny od ojczyzny. A przedewszystkiem od rodziny. Rodzina miałaby prawo kazać cię zamknąć.
Żądał, aby Clerambault natychmiast napisał list w tym duchu. Tenże obrócił się do niego tyłem. Camus odszedł trzaskając drzwiami i krzycząc, że noga jego nie stanie więcej w tym domu, że między nimi wszystko skończone.
A potem Clerambault musiał się jeszcze poddać płaczliwym pytaniom swej żony, która nie wiedząc, co uczynił, narzekała na jego nierozwagę i pytała go, dlaczego lepiej nie zachował milczenia. Czyż nie doznali już dość nieszczęść? Co go skłoniło do mówienia nie w porę? A co za dziwactwo zwłaszcza chcieć mówić inaczej, aniżeli inni?
Rozyna wróciła właśnie do domu. Clerambault powołał ją na świadka, opowiedział jej w pośpiechu przykrą scenę, jaka właśnie miała miejsce i prosił ją, by usiadła przy jego biurku, aby jej przeczytał swój artykuł. Rozyna, nie zdjąwszy nawet kapelusza, ni rękawiczek, usiadła obok ojca, wysłuchała go spokojnie i cierpliwie, a gdy skończył, wstała i uściskała go, poczem rzekła:
— Tak, to bardzo pięknie... Ale papo, po co ty to zrobiłeś?
Clerambault spojrzał na nią zmieszany.
— Jakto? Po co to zrobiłem? Czyż to nie jest prawda, co napisałem?
— Nie wiem... Sądzę, że tak... To musi być prawda, skoro ty tak powiadasz... Ale może nie było rzeczą potrzebną pisać to...
— Nie było rzeczą potrzebną? Jeżeli to jest prawda, w takim razie było potrzebne.
— Skoro to wywołuje takie hałasy.