Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Clerambault starał się ukrywać przed swą żoną zniewagi, jakiemi go obsypywały dzienniki. Tak, jak student, który pragnie ukryć przed rodziną złe noty, czekał na listonosza, by odebrać od niego złośliwe dzienniki. Ale jad ich wkońcu zatruł nawet powietrze, którem oddychano. Pani Clerambault i Rozyna musiały w swoich stosunkach towarzyskich znosić różne przykre docinki, liczne obraźliwe przytyki i zniewagi. Z owym wrodzonym instynktem sprawiedliwości, które znamienuje zwierzę ludzkie, a zwłaszcza kobietę, czyniono je odpowiedzialnemi za poglądy Clerambaulta, których prawie nie znały, a w każdym razie nie podzielały. (Ci, którzy je obwiniali, nie znali ich również). Ci, którzy byli jeszcze najbardziej grzeczni, posługiwali się niedomówieniami, unikali w sposób widoczny zapytywania o nowiny, nie wymawiali imienia Clerambaulta... „Nie należy mówić o powrozie w domu wisielca!... To umyślne milczenie było jeszcze bardziej obraźliwe aniżeli otwarta nagana. Możnaby sądzić, że Clerambault dopuścił się jakiegoś oszustwa albo występku przeciw moralności. Pani Clerambault wracała do domu rozgoryczona, Rozyna udawała, że nic sobie z tego nie robi, ale Clerambault widział, że cierpi. Przyjaciółka, którą spotkali na ulicy, przeszła na przeciwległy chodnik i odwróciła głowę, aby im się nie ukłonić. Rozyna została wykluczona z Komitetu dobroczynności, w którym pracowała gorliwie bez przerwy od kilku lat.
W tem patrjotycznem potępieniu odznaczały się zwłaszcza kobiety swoją zawziętością. Odezwa Clerambaulta, nawołująca do zbliżenia się i do wybaczenia, znalazła w nich najbardziej zażarte przeciwniczki. To samo powtarzało się wszędzie. Tyranja opinji publicznej, tej maszyny ucisku, stworzonej przez państwo nowoczesne i jeszcze bardziej despo-