ją także. Nie dysputuję bynajmniej o miłości, ale o sposobie kochania.
Jest tylko jeden sposób, — rzekł Daniel.
— Jaki?
— Być posłuszny.
— A więc miłość z zamkniętemi oczyma. Tak, to symbol starożytny. Ja chciałem jej oczy otworzyć.
— Nie, zostaw pan tak, jak jest. Nasze zadanie jest i tak już dość mozolne. Nie czyń go pan nam jeszcze okrutniejszem.
I w kilku zdaniach krótkich, urywanych, drgających wzburzeniem, Daniel wywołał przed nim straszne obrazy tygodni, które właśnie przebył w rowie strzeleckim, obrzydzenie i wstręt do tego, co tam sam przecierpiał, co inni w jego oczach lub przez niego wycierpieli.
— Ależ mój drogi chłopcze, — rzekł Clerambault, — skoro pan sam widzisz tę hańbę, dlaczegoż jej nie przeszkodzić?
— Bo to rzecz niemożliwa.
— Aby o tem wiedzieć, trzebaby naprzód próbować.
— Prawo natury to walka istot z sobą. Niszczyć lub być zniszczonym. Tak się rzecz ma.
— I to się nigdy nie zmieni?
— Nic, — odpowiedział Daniel z wyrazem upartego bolu. — To jest prawem.
Są ludzie głębokiej wiedzy, którym wiedza tak szczelnie zakrywa rzeczywistość, jaką w sobie zawiera, że nie widzą już pod tą siatką rzeczywistości, która się im wymyka. Ogarniają całe pole, jakie wiedza odkryła, ale uważaliby za niemożliwe albo nawet za śmieszne rozszerzyć je poza granice, jakie rozum raz zakreślił. Nie wierzą w żaden inny postęp, jak tylko w ten, który jest przykuty do wnętrza tego
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/161
Ta strona została przepisana.