Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/165

Ta strona została przepisana.

biedni ludzie, którzy się poświęcają, wiedzą dobrze, że nie mają na wojnie nic do zyskania. Ale im więcej ofiary się od nich wymaga, tem bardziej stają się wierzącymi. Niechaj będą błogosławieni!... Ale gdyby przynajmniej nie chcieli poświęcać z sobą całej ludzkości!

VII.

Clerambault odprowadzał Daniela do drzwi mieszkania, gdy właśnie weszła Rozyna. Ujrzawszy gościa, uczyniła ruch, w którym się objawiło jej zdziwienie, połączone z zachwytem. Także i twarz Daniela rozjaśniła się natychmiast i Clerambault zauważył radosne ożywienie się obojga młodych ludzi. Rozyna prosiła Daniela, by wrócił z nimi do salonu i został jeszcze na dalszą pogawędkę. Daniel zamierzał to uczynić, wahał się, nie chciał znów siadać, a wkońcu, przybrawszy przymuszony wyraz twarzy, podał jakąś niejasną wymówkę, która go zmuszała do odejścia. Clerambault, który czytał w sercu córki, nalegał po przyjacielsku, aby przyszedł do nich przynajmniej raz jeszcze przed końcem urlopu. Daniel zakłopotany zrazu odmówił później jednak przyrzekł, nie biorąc atoli na siebie pewnego zobowiązania; w końcu, na naleganie Clerambaulta, oznaczył dzień swego powtórnego przybycia i pożegnał się nieco chłodno. Clerambault udał się do swego pokoju i usiadł, Rozyna słała nieruchoma, pogrążona w zadumie, a na twarzy jej widniał wyraz zmartwienia. Clerambault uśmiechnął się do niej; przybliżyła się, by go uściskać.
W oznaczonym dniu Daniel nie przyszedł. Oczekiwano go jeszcze przez dwa dni z rzędu. Odjechał już jednak z powrotem na front. — Za