Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/171

Ta strona została przepisana.

którzy robili politykę narodową. W tej grze wahadłowej byłyby kartki Clerambaulta, tchnące nieokreślonym liryzmem, w których atak był umiarkowany a taktyka idei ojczyzny osłonięta głęboką czcią, zachowały charakter nieszkodliwy platonicznego protestu, gdyby cenzura nie wygryzła w nich poszczególnych zdań z zawziętością terwitów. Ślady jej zębów zaś zwracały spojrzenia na to, co byłoby uszło niespostrzeżone w ogólnem zamieszaniu:
I tak w artykule „Do tej, którą się kochało“ zostawiono wyraz Ojczyzna, w miejscu, gdzie się pojawiał po raz pierwszy, połączony z wezwaniem tchnącem miłością, a natomiast wykreślono go w dalszej części ustępu, gdzie był przedmiotem mniej pochlebnej oceny. Głupota cenzora nie widziała tego, że to słowo, w sposób niezręczny wyrwane, tem jaśniej błyszczało w duszy czytelnika. Tak tedy cenzura sama przyczyniła się do tego, aby nadać pewne znaczenie pismu, które samo przez się nie miało wiele wagi. Trzeba nadmienić, że w tej porze powszechnej bierności, najmniejsze słowo wolnej ludzkości przybierało niezwykłą doniosłość i wywierało daleki wpływ, zwłaszcza gdy było wypowiedziane przez osobę ogólnie znaną. Drugi artykuł „O zmarli, wybaczcie nam!“ był lub mógł być, swoim bolesnym akcentem, jeszcze bardziej aniżeli poprzedni, zaraźliwy dla masy serc prostych, które były wojną rozdarte. Gdy się tylko okazały pierwsze poszlaki tego, władza, dotychczas obojętnie się zachowująca, starała się odrazu odciąć Clerambaulta od publiczności. Dość zręczna, aby surowem wystąpieniem nie zwrócić na niego powszechnej uwagi, potrafiła wywrzeć wpływ na dziennik drogą okrężną. Opozycja przeciw pisarzowi powstała w łonie samej redakcji. Naturalnie nie mogli mu czynić