Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/173

Ta strona została przepisana.

stosunków, mając mało nadziei, by uzyskać kiedy zmianę położenia (o ludzie małoduszni!) pragnęlibyście jedynie wyjść z tego położenia aktem gwałtownym, któryby was podniósł ponad bagnisko choćby przynajmniej na przeciąg jednej minuty — ostatniej. Najpilniejsi z pomiędzy was, ci, którzy najlepiej zachowali energję instynktów pierwotnych, anarchiści czyli rewolucjoniści, odwołują się jedynie do siebie samych, aby dokonać czynu, któryby ich wyzwolił. Ale tłum jest zanadto ociężały, aby podjąć inicjatywę. Dlatego przyjmują tak skwapliwie potężną falę, która wstrząsa aż do głębi ich krajami ojczystemi, — wojnę. Oddajcie jej z ponurą rozkoszą. Jest to jedyna chwila w ich życiu, w której te blade stworzenia czują w sobie przelotnie tchnienie nieskończoności. A ta chwila jest właśnie chwilą, w której stają się nicością.!
O, jaki to zaiste piękny sposób korzystania z życia!... Jest się zdolnym je potwierdzić tylko w ten sposób, że się je zaprzecza na korzyść jakiegoś bóstwa, łaknącego rzezi, czy ono się zwie Ojczyzną, czy Rewolucją..., którego szczęki gryzą hałaśliwie kości miljonów ludzi...
Ginąć, niszczyć, cóż w tem za słowa! Należałoby raczej żyć. A wy tego nie umiecie. Nie jesteście tego godni. Nigdy nie odmawialiście dobrodziejstwa żywej minuty, radości, która pląsa w świetle. O wy, dusze umierające, które pragnęlibyście, aby wszystko umarło wraz z wami, bracia chorzy, którym podajemy dłoń, aby ich ocalić i którzy z wściekłością pociągają nas z sobą ku otchłani...
Ale nie do was mam żal, nieszczęśni, lecz do waszych władców, Wy, panowie chwilowi, nasi władcy intelektualni, nasi władcy polityczni, panowie złota, żelaza, krwi i myśli! Wy, co rządzicie