Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/174

Ta strona została przepisana.

państwami, kierujecie armjami którzy urobiliście te pokolenia, waszemi dziennikami, książkami, szkołami, kościołami, i którzy z dusz wolnych uczyniliście trzody! Całe ich wychowanie, to wasze dzieło ujarzmienia; wychowanie świeckie, wychowanie chrześcijańskie, wysławia jednakowo, z chorobliwą radością, nicość sławy wojskowej i jej szczęśliwość; zarówno kościół, jak i państwo wysuwa na końcu swej wędki, śmierć jako przynętę...
Pełni obłudy pisarze, faryzeusze, biada wam! Politycy i kapłani, artyści, autorzy, koryfeusze śmierci, wewnątrz jesteście pełni kości i zgnilizny. O, wy jesteście zaiste synami tych, którzy zabili Chrystusa! Jak oni, obciążacie barki ludzi strasznemi brzemionami, których sami nie dotknęlibyście się nawet końcem palca. Jak oni przybijacie na krzyż tych, którzy chcą nieść pomoc narodom nieszczęśliwym, tych, którzy przybywają między was, niosąc w rękach pokój, pokój błogosławiony, wtrącacie do więzienia i obsypujecie zniewagami i jak mówi Pismo święte, będziecie ich ścigać z jednego miasta do drugiego, aż cała ta krew, rozlana na ziemi, spadnie na was potokami deszczu.
Dostawcy śmierci, pracujecie jedynie dla niej. Wasza ojczyzna służy wam jedynie na to, aby oddawać przyszłość w jarzmo przeszłości i wiązać ludzi żywych z butwiejącymi umarłymi. Wy skazujecie życie nowe na to, aby przedłużało trwożliwie w nieskończoność puste obrzędy grobowców... My jednak powinniśmy zmartwychwstać! Niech zabrzmią donośnie dzwony wielkanocne dla żywych!
Ludzie, to nieprawda, że wy jesteście niewolnikami zmarłych i przez nich przykuci do ziemi, jak poddani przywiązani do gleby. Niechaj umarli grzebią swoich umarłych i sami wraz z nimi zstąpią do