skutek. Ale w owem podnieceniu histerycznem, które wówczas owładnęło w Europie wszystkiemi duszami, nie było już żadnej busoli, nawet dla nienawiści. Gwałtowne ataki Oktawjusza Bertin przypominały co chwila Clerambaulta publiczności. Napróżno wołał on pogardliwie do innych: „Nie mówmy o nim więcej!“ Powtarzał te słowa na końcu każdego artykułu, wylał właśnie swą żółć na swego przeciwnika.
Bertin znał doskonale wszystkie tajne słabostki, wszystkie błędy i drobne śmieszności swego dawnego przyjaciela. Nie mógł się oprzeć przyjemności, by w nie nie ugodzić niezawodną strzałą. A Clerambault dotknięty do żywego i niedość roztropny, by tego nie zdradzić, dał się wciągnąć w walkę, odpowiadał i udowodnił, że potrafi także ranić drugiego do krwi. Wybuchła między nimi płomienna nienawiść.
Wynik był łatwy do przewidzenia. Dotychczas nie był Clerambault niebezpieczny. Ograniczał się ściśle biorąc do rozpraw moralnych; polemika jego nie przekraczała zakresu ideowego; mogłaby równie dobrze, jak do Francji dzisiejszej, stosować się do Niemiec, do Anglji, — lub do starożytnego Rzymu. Mówiąc otwarcie, nie znał on wcale wypadków politycznych, na temat których rozpisywał się patetycznie, — jak zresztą dziewięć dziesiątych osób jego warstwy społecznej i jego zawodu. To też akordy jego muzyki nie mogły niepokoić tych, którzy byli w owej godzinie władcami. Hałaśliwe jednak starcie się Cldrambaulta i Bertina i wywołana tem wrzawa w prasie miały dwojakie następstwo: z jednej strony Clerambault przyzwyczaił się w swej szermierce do dokładniejszej techniki, był zmuszony szukać pewniejszego gruntu pod stopami, aniżeli walka na słowa; z drugiej strony, nawiązał wskutek tego stosunki z ludźmi, którzy będąc lepiej od niego obeznani
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/181
Ta strona została przepisana.