jedno zdanie, w którem się wyraźnie objawiał bohaterski pesymizm Maireta. A gdy zwrócił jej na to u wagę, wydawała się tem dotknięta, jej zakłopotanie zwolna zmieniło się w oziębłość, później stopniowo w rozdrażnienie, nakoniec nawet w tajoną niechęć. Poczęła go unikać i chociaż nie przyszło między nimi do otwartego zerwania, czuł jednak, że ma żal do niego i że się nie będą już więcej widywali.
Albowiem w miarę tego, jak Clerambault prowadził dalej swój bezlitosny rozbiór i burzył podstawy wszystkich współczesnych przekonań, dokonywał się w duszy pani Mairet proces wprost przeciwny w kierunku odradzania się jej idealnych poglądów. W żałobie swej odczuwała potrzebę wmawiać w siebie, że, mimo wszystko, przyczyna jej żałoby była święta. Nie było już zmarłego, któryby jej pomagał dźwigać brzemię prawdy. Prawda, nawet najstraszniejsza, dla dwóch osób razem, jest jeszcze rozkoszą. Ale dla tego który zostaje sam na świecie, jest śmiertelna.
Clerambault zrozumiał to. Był to człowiek o niezwykłej delikatności uczuć; dreszcz wstrząsnął nim, albowiem wiedział, że sprawił cierpienie tej kobiecie i sam cierpiał z tego powodu. Nie wiele brakowało, by uznał jej niechęć przeciw niemu. za słuszną; widział bowiem, jaka niezmierna boleść jest w niej ukryła i jak bezskuteczna jest prawda, którą przynosił jej jako lekarstwo. C więcej, prawda ta dodawała jeszcze nowe cierpienie do już istniejącego...
Problem iście trudny do rozwiązania! Ci nieszczęśliwi ludzie nie mogą się obejść bez tych złudzeń zabójczych, których są ofiarami. Nie można ich wydrzeć im, gdyż inaczej cierpienia ich staną się nie do zniesienia. Te rodziny, które straciły synów,
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/203
Ta strona została przepisana.