Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/204

Ta strona została przepisana.

mężów, ojców, muszą wierzyć, że słało się to dla jakiejś sprawy słusznej i godziwej. Ci politycy którzy, kłamią, muszą dalej kłamać, wobec innych i wobec siebie samych, albowiem gdyby na chwilę przesłali kłamać, nie mogliby dłużej znieść życia, oni, oni sami, oni ci, którymi oni rządzą. Nieszczęśliwy człowiek, ofiara swych własnych przekonań, który im już dał wszystko, musi im codziennie jeszcze więcej dodawać, inaczej znajdzie pod swemi krokami próżnię i wpadnie do niej... Jakto, po czterech latach takich, nie dających się wysłowić trudów i nieszczęść, mielibyśmy przyznać, że to wszystko było o nic — że nietylko zwycięstwo będzie dla nas zniszczniem, ale że nie mogłoby być niczem innem, że wojna była niedorzecznością, że byliśmy w błędzie.. Za nic w świecie! Lepiej, aby wszyscy wyginęli aż do ostatniego. Poszczególny człowiek, zmuszony przyznać, że życie jego było chybione, popada w rozpacz... Cóżby dopiero stało się z narodem, z dziesięciu narodami, z całą cywilizacją!...
Clerambault, słyszał krzyki tłumu ludzi:
— Żyć za wszelką cenę! Ratujmy się, za wszelką cenę!
— Ależ właśnie nie ocalicie się. Wasza droga wiedzie was do nowych katastrof, do mnóstwa nowych cierpień.
— Jakiekolwiek by one były, są jeszcze mniej okropne, aniżeli to, co ty nam ofiarujesz. Raczej umrzeć ze złudzeniami, aniżeli żyć bez złudzeń! Żyć bez złudzeń... o nie! To byłaby żywa śmierć.
„Ten, który odkrył tajemnice życia i który przeczytał jego rozwiązanie,“ mówi: harmonijny głos Amiela, rozczarowanego, „wymyka się z wielkiego koła bytu, ten wyszedł ze świata żyjących... Skoro raz znikło złudzenie, nicość obejmuje znów swoje