Juljan Moreau.. Czy nie posiadał jej w istocie?... Otóż, spoglądając na Juljana z pokornym uśmiechem, jak gdyby się chciał przed nim usprawiedliwiać, spostrzegł... spostrzegł, że Juljan znalazł ją w nim... I podobnie jak ktoś, idzie w górę wśród mgły, znajduje się nagle w świetle, poznał, że światło jest w nim samym. Wstąpiło w niego, ponieważ miał niem oświecać innego.
Nieszczęśliwy kaleka odszedł uspokojony. Clerambault pozostał, jak gdyby w stanie lekkiego odurzenia. Milczał, zakosztowawszy tego dziwnego szczęścia, jakiego doznaje dusza, sama osobiście nieszczęśliwa, gdy czuję, że bierze udział w szczęściu innych dusz obecnych lub przyszłych. Szczęście, głęboki popęd do niego, do pełni bytu... Wszystkie istoty dążą do tego, ale ono nie jest jednakie dla wszystkich. Jedni pragną posiadać; dla innych widzieć znaczy tyle, co posiadać; a dla jeszcze innych wierzyć, znaczy widzieć. A wszyscy tworzą tylko jeden łańcuch, który łączy ten instynkt; począwszy od tych, którzy szukają tylko swego własnego szczęścia, szczęścia swej rodziny, szczęścia swego narodu, aż do owej istoty, która ogarnia miljony istot, szczęście wszechświata. A ten, kto sam nie doznaje szczęścia, przynosi je innym, tak jak właśnie Clerambault i sam się tego nawet nie domyśla: albowiem drudzy widzą już światło na jego czole, gdy jego oczy są jeszcze w cieniu.
Spojrzenie młodzieńca odkryło biednemu Clerambault bogactwo jego, o którem sam nie wiedział. A świadomość boskiego posłannictwa, które mu było poruczone, przywróciło związek jego z ludźmi, już przerwany. Oni zwalczali go jedynie z tego powodu,