ściem, że Clerambault nic mógł widzieć wszystkich następstw swoich myśli. Albowiem myśli jego zmierzały właściwie do tego, by założyć królestwo pokoju; w rzeczywistości jednak przyczyniły się prawdopodobnie w znacznej części do rozpętania walk społecznych. Jak każdy prawdziwy pacyfizm, chociaż to się wydaje paradoksem; jest bowiem potępieniem stanu obecnego.
Ale Clerambautt nie domyślał się nawet, jak groźne siły będą się pewnego dnia na niego powoływały. Na mocy prawa przeciwieństwa, dusza jego zyskiwała między tymi młodymi ludźmi coraz więcej harmonji, jako następstwo ich gwałtowności. Odczuwał tem więcej cenę życia, im bardziej oni je lekceważyli. Pod tym względem nie różnili się bardzo od nacjonalistów których chcieli zwalczeć. Nie wielu z nich ceniło życie wyżej od idei. (Jest to, jak powiadają, wielkość duszy ludzkiej)
Pomimo to, Clerambault był bardzo zadowolony, gdy spotkał człowieka, który kochał życie dla życia samego. Był to towarzysz Moreau’a, tak samo ciężko raniony, jak tenże, nazwiskiem Gillot: w życiu cywilnem młody robotnik, wykonujący rysunki dla przemysłu fabrycznego. Granat zasypał go od góry do dołu; brakło mu jednej nogi i miał bębenek w uchu rozerwany. Ale Gillot stawiał energiczniejszy opór losowi, aniżeli Moreau. Ten niski brunecik miał oczy pełne życia, w których jaśniał, mimo wszystko, płomień wesołości. Zgadzał się wprawdzie z przekonaniem Moreau’a o niedorzeczności wojny i o zbrodni, jakiej się dopuszcza społeczeństwo, widział te same wypadki i tych samych ludzi, ale nie patrzał na to wszystko temi samemi oczyma i obaj młodzieńcy prowadzili z sobą nieraz na ten temat ożywione spory.
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/230
Ta strona została przepisana.