się już odezwać odnośny głos: „Dość tego!“ Po raz pierwszy rozeszło się między niemi wrażenie, że są w krwawy sposób oszukiwane. Bo czyż można się dziwić oburzeniu ludzi z ludu, gdy widzieli rozpętaną grę miljardów w czasie wojny, podczas gdy przed wojną ich władcy skąpili marnych kilkaset tysięcy franków na dzieła publicznego użytku? Bardziej, aniżeli wszelkie rozprawy, mogły pewne cyfry przyprowadzać ludzi do wybuchu. Obliczono, że wojna wydawała około 75 tysięcy franków, aby zabić jednego człowieka. I za tę samą kwotę, za którą otrzymywano dziesięć tysięcy zabitych, można było zrobić dziesięć miljonów ludzi rentjerami. Ludzie najbardziej ograniczeni pojmowali ogrom ziemskiego bogactwa i potworny użytek, jaki robiono z niego. Bezwstydne marnotrawienie dla złudnego celu, a co było najbardziej ohydne: oto od jednego końca Europy do drugiego to plugawe robactwo, które śmierć innych ludzi tuczyła, ci którzy ciągnęli z wojny haniebne zyski i okradali trupy.
Zwodniczy spokój panował w krajach będących w wojnie, w których srożył się ucisk. Gnębicielom spokój ten zdawał się przyznawać słuszność: byli jednakowo uzbrojeni przeciw wrogom przeciw swoim własnym współobywatelom.
Moreau od niejakiego czasu zachowywał się wobec Clerambaulta dziwnie wyzywająco, W czasie rozmowy przerywał mu w sposób niegrzeczny, cierpki i rozdrażniony. Można było sądzić, że chce go umyślnie dotknąć.
Ale Clerambault nie obrażał się tem wcale. Był pełen litości dla nieszczęśliwego młodzieńca