Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/245

Ta strona została przepisana.

— Potrzebuje, aby być silny, by wierzono w jego siłę, Powinien pan w nią wierzyć.
— Czy można wierzyć, czy się tego pragnie?
— Wszak pan — wiesz najlepiej, że nie... ale można wierzyć z miłości.
— Z miłości ku tym, którzy wierzą?
— Czyż człowiek zawsze nie wierzy z miłości? Czyż można wierzyć inaczej, aniżeli przez miłość?
Moreau’a ogarnęło wzruszenie. Jego młodość intelektualna, płonąca i trawiona żądzą wiedzy, cierpiała, jak u najlepszych jednostek z klasy mieszczańskiej, z powodu braku przywiązania braterskiego. Z wychowania dzisiejszego jest wykluczone wspólne pożycie. To pierwotne uczucie ludzkie, stale tłumione, obudziło się zwolna i nieufnie w rowach strzeleckich, w tych rowach, gdzie żywe i cierpiące ciała ludzkie były razem skupione w gęstym natłoku. Ale obawiano się poddać mu się. Zatwardziałość ogólna, lęk przed uczuciowością, ironja zasklepiały serca. Jednak od czasu choroby Moreau’a, powłoka pychy jego była mniej odporna i Clerambault potrafił ją skruszyć bez trudu. Dobrodziejstwa, jakie ten człowiek wyświadczał, polegały na tem, że przy zetknięciu się z nim samolubstwo każdego znikało, albowiem sam był od niego zupełnie wolny. Każdy ukazywał się przed nim, tak jak on przed wszystkimi, w swej prawdziwej postaci, ze swemi słabostkami i błędami, które fałszywa duma uczy ukrywać. Moreau, który poznał na froncie, nie przyznając się do tego sam przed sobą, wyższość ludzi z niższych klas społecznych, swoich towarzyszów lub wyższych stopniem służbowym, odczuwał dla Gillota sympatję i cieszył się, że Clerambault się do niej odwołuje. Clerambault wyjawił mu to, co było jego tajnem