Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/257

Ta strona została przepisana.

pewne. Stawało się rzeczą prawdopodobną, że z jakiegokolwiekbądź punktu widzenia, wszyscy uczestnicy wojny bardzo źle na niej wyjdą. Ani interesy materjalne, ani ambicja, ani cele idealne nie będą zaspokojone, a ten gorzki zawód, że ofiarowano miljony ludzi bez żadnego rezultatu, doprowadzał do wściekłości tych, którzy się czuli za to moralnie odpowiedzialni. Musieli albo sami się oskarżać, albo mścić się na innych. Nie długo się namyślali. Wszystkich tych, którzy z góry przewidywali to niepowodzenie, którzy je zapowiadali i starali się jemu zapobiedz, czyniono teraz za to nieszczęście odpewiedzialnymi. Każde cofnięcie się wojska, każdy niezręczny krok dyplomatów, znajdowały swe wytłumaczenie w intrygach i machinacjach pacyfistów. Ci ludzie, pozbawieni popularności i których nikt niesłuchał, zostali teraz wyposażeni przez swoich przeciwników w groźną władzę, jak gdyby to oni byli organizatorami klęski. Aby nikt się tym względzie nie mylił, przewieszono im na szyi tabliczkę z napipisem: „Defetysta,“ tak jak niegdyś, w dawnych, dobrych czasach, ich braciom heretykom; brakowało tego jeszcze, aby ich palono na stosach. Kata wprawdzie jeszcze nie było, ale nie brakło pomocników jego.
Poczęto, aby nabrać rozmachu, od ludzi naj mniej niebezpiecznych, od kobiet, nauczycieli, których nikt nie znał i którzy nie umieli się dobrze bronić. A potem zwrócono się ku grubszym rybom. Była to wyborna sposobność dla polityków pozbycia się niebezpiecznych współzawodników, którzy byli w posiadaniu ważnych tajemnic i mogli nezajutrz znów dostać się do władzy. Zwłaszcza, podług starej recepty, mieszano zręcznie oskarżenia, zaszywano do tego samego worka pospolitych zbrodniarzy i ludzi, któ-