Mimo to jednak w głębi duszy nie był z siebie zadowolony.
Przypadek przyszedł z pomocą obojgu zadąsanych kochankom. Daniela, zranionego dość poważnie, chociaż nie niebezpiecznie, przywieziono do Paryża. W czasie swej rekonwalescencji, spotkał Rozynę. Było to blisko skweru Bon Marché. Zawahał się chwilę. Ale ona nie namyślała się wcale; przystąpiła natychmiast do niego, weszli do skweru i rozpoczęli długą rozmowę, która zrazu zakłopotana, przerywana wyrzutami i wyznaniami, doprowadziła w końcu do zupełnego porozumienia. Byli tak bardzo zajęci swojemi czułemi wynurzeniami, że nie zauważyli przechodzącej obok pani Clerambeult. Poczciwa kobiecina oburzona tem nieoczekiwanem spotkaniem, wróciła co rychlej do domu, aby donieść o tem mężowi, albowiem pomimo panującej między nimi niezgody, musiała mu wyjawić, co widziała. Opowiedziała mu to przeto z oburzeniem (nie mogła bowiem zezwolić na serdeczną zażyłość córki z człowiekiem, którego rodzina obraziła ich w ten sposób), Clerambault nic nie odpowiedział, stosownie do swego nowego zwyczaju. Uśmiechał się, potrząsał głową i w końcu rzekł:
— Wybornie.
Pani Clerambault przestała mówiąc, wzruszyła ramionami i zwróciła się ku drzwiom; koło drzwi jednak znów obróciła się ku mężowi i odpowiedziała mu z gniewem:
— Ci ludzie obrazili ciebie; ty i córka — nasza zgodziliście się, aby z nim zerwać wszelkie stosunki. A teraz córka nasza, którą oni odepchnęli, znów stara się zbliżyć do niego i ty znajdujesz, że to wybornie. To doprawdy trudno zrozumieć. Jesteście wszyscy szaleni.
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/264
Ta strona została przepisana.