Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/300

Ta strona została przepisana.

Twarz jego miała taki wyraz dobroduszny, że obaj młodzieńcy pytali się w duchu, czy ich należycie zrozumiał.
— Powiadam panu, że narażasz się na wielkie niebezpieczeństwo, — nalegał Gillot.
— Mój drogi, — odpowiedział Clerambault, dziś każdy człowiek jest w niebezpieczeństwie.
Gdyby przynajmniej był z tego jaki pożytek Na cóż iść im na rękę i rzucać się samemu w paszczę wilka?
— Ja sądzę przeciwnie, że to może być nam bardzo pożyteczne, — rzekł Clerambault, — i że cokolwiekbądź nastąpi, wilk w każdym razie poniesie stratę. Chcę wam to wytłumaczyć... Oni rozszerzą przez to tylko nasze poglądy, albowiem gwałt zawsze uświęca sprawę, którą prześladuje. Chcą przerazić, ale przerażą tylko... swoich własnych stronników... tych, którzy się jeszcze wahają, którzy mają jeszcze pewne skrupuły. Pozwólmy im być niesprawiedliwymi, stanie się to na ich koszt.
Zdawało się, że zapomina, że będzie to także i na jego koszt.
Widzieli, że ma silne postanowienie i szacunek ich dla niego wzrózł równocześnie z ich niepokojem Oświadczyli tedy:
— W takim razie przyjdziemy tu z naszymi przyjaciółmi, aby panu towarzyszyć.
— Nie, nie... Cóż to za pomysł! Chcecie mnie wysławić na śmieszność... Zresztą jestem przekonany, że nic nie nastąpi.
Nalegania ich były bezskuteczne.
W każdym razie nie powstrzyma mnie pan od tego, abym sam przyszedł, — rzekł Moreau. — Jestem równie uparty, jak pan. Pan mnie od tego nie odwiedzie. Aby się z panem nie rozminąć, gotów