tylko, myśląc o dalekich podróżach, jakie w duszy odbył tej nocy. Duch to ptak niespokojny, który lata nocą... Teraz znów stanął na miejscu. Clerambault wstał z łóżka.
A w tejże samej godzinie wsiał także kłoś inny, który równie jak on nie spał tej nocy, który tak samo jak on, wywołał z grobu pamięć syna i który myślał o nim, o Clerambaulcie, którego wcale nie znał. A myśl ta była przepojona ogniem nienawiści, jadem jej trucizny.
Pierwszą pocztą nadszedł list od Rozyny. Wyjawiał ojcu tajemnicę, którą Clerambault odgadł od dawna. Daniel oświadczył się o jej rękę. Gdy powróci ze służby na froncie, pobiera się. Dla formy prosiła o zezwolenie rodziców. Wiedziała bardzo dobrze, że oni pragną tego samego, co ona. List jej promieniał szczęściem, którego triumfującej pewności nic nie zakłócało. Pełna żałoby zagadka świata rozdartego miała teraz dla niej swoje znaczenie. Ta młoda miłość, pochłaniająca wszystko, sądziła, że cierpienie powszechne nie jest zbyt wysoką ceną za kwiat, jaki zerwała na tym skrwawionym krzaczku róży. Mimo to Rozyna zachowała serce współczujące z drugimi. Nie zapomniała o innych, o ojcu i jego zmartwieniach, ale ogarniała ich ramionami szczęśliwemi. Zdawało się, że mówiła do nich z czułą i naiwną zarozumiałością:
— „Drodzy przyjaciele, przestańcie już raz dręczyć się temi waszemi myślami, które wam nie dają spokoju. Nie macie rozumu. Nie trzeba się smucić. Widzicie przecież, że szczęście przybywa“...
Clerambault rozrzewniony śmiał się, czytając ten list córki...
Niewątpliwie, szczęście przybywa. Ale nie wszyscy mają czas czekać na nie... Pozdrów je ode-
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/307
Ta strona została przepisana.