mnie, moja droga Róża i nie dozwól, aby cię znów opuściło...
O godzinie jedenastej hrabia de Coulonges przybył zasięgnąć wiadomości o swoim przyjacielu. Zasłał obydwóch młodzieńców, Moreau’a i Gillota, którzy obok bramy domu stali na straży. Tak jak przyrzekli, przyszli, aby towarzyszyć Clerambaultowi, ale ponieważ zjawili się o godzinę za wcześnie, nie śmieli wejść do mieszkania tegoż. Clerambault kazał ich zawołać do siebie na górę i żartował z powodu ich zbyt wielkiej gorliwości. Przyznali się, że nie ufali mu; obawiali się, aby nie wymknął się z domu, nie czekając ich przybycia. I Clerambault wyznał, że miał w istocie zamiar to uczynić.
Z frontu nadeszły pomyślne wiadomości. Od krótkiego czasu ofenzywa niemiecka zdawała się wstrzymana i można było spostrzec dziwne objawy znużenia. Wieści, które wydawały się uzasadnione, pozwalały przypuszczać, że tę ogromną groźną masę toczy jakiś tajny proces rozkładu. Mówiono, że osiągnęła już i przekroczyła najwyższą granicę swoich sił. Tytan czuł się znużony. Przebąkiwano, że armja niemiecka jest zarażona jadem rewolucyjnym, zawleczonym z Rosji przez wojska niemieckie, które przybyły z frontu wschodniego.
Z ruchliwością znamienną dla ducha francuskiego, pesymiści wczorajsi zapowiadali radośnie rychłe zwycięstwo. Moreau i Gillot liczyli na uspokojenie namiętności i na blizki powrót zdrowego rozumu, na pojednanie się narodów i na triumf idei Clerambaulta. Clerambault jednak ostrzegał ich, aby się nie oddawali zbyt pięknym złudzeniom i bawiło go to, gdy im opisywał, co nastąpi, gdy pokój będzie podpisany (albowiem i do tego musi przyjść kiedyś).
Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/308
Ta strona została przepisana.