Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/111

Ta strona została przepisana.

wszystkie chytre myśli. Tak samo pod korą drzewa dostrzegam to, co stanowi jego treść, co się ukaże, jako liść i kwiat.
Patrzę sobie, a tymczasem Cagnat niecierpliwi się! (Jest to żarłok, który połyka wszystko na surowo, my tylko starzy umiemy się delektować). Z nudów zaczyna krzyczyć na całe gardło do rybaków, płynących łodzią od przeciwległego brzegu Jonny, a potem rozmawia z ludźmi, przechodzącymi powolnym krokiem. przez most.
Jużto u nas obyczaje są, bez względu na miejscowość, jedne, chociaż ptaszki w każdej mają odmienne pióra.
Przez cały dzień siedzi się na moście z nogami zwieszonemi, z pośladkami jakby przybitemi do desek. Czasem tylko wstaje się, by podejść do najbliższego krzaczka. Rozmowa pomiędzy dziećmi Beuwronu, a dziećmi Betlej emu składa się z szeregu wymyślań. Ci panowie z Judei nazywają nas chamami, krzywonosami burgundzkiemi, wędliniarzami, my zaś na komplementy te odpowiadamy, przezywając ich brodatemi małpami i ciastołykami. Mówię my, gdyż słysząc litanję i ja nie mogę się powstrzymać, by nie dorzucić swego: ora pro nobis! Każdemu należy odpowiedzieć, tego sama uprzejmość wymaga!