Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/120

Ta strona została przepisana.

rywalkami, a obywatele powierzają im zazwyczaj wszystkie wielkie obiady, dawane w mieście. Każda posiada swe stronnictwo i każda, opierając się na swych zwolennikach, pragnie usunąć drugą w kąt. Śliczny to był turniej.
Trzeba wiedzieć, że w mieście naszem obiady są pojedynkami bogatszych obywateli. Ale mimo zamiłowania do podniosłych dysput wyznaję, że nuży mnie, gdy słyszę hymny o czynach bliźnich moich, a sam działać nie mogę. Nie mogę też długo żywić się sosem myśli i wizjami dań nieosiągalnych. Dlatego też bardzo się ucieszyłem, usłyszawszy słowa zacnego Tripeta, który te same czuł dolegliwości:
— Gdy się tak długo gada o sprawach kuchennych, człowiek staje się czerwony jak brzoskwinia (to była aluzja do mego nazwiska i purpurowych lic, gdyż breugnon znaczy po naszemu: brzoskwinia). Tak samo czerwienieje kochanek, gdy mówi długo o miłości. Mam tego dość, konam, przyjacielu drogi, płonę, topię się, a z wnętrzności moich unoszą się dymy pożarne. Musimy je skropić, ugasić i ułagodzić szatana głodu, który je pożera.
— Jakoś to będzie. Licz na mnie. Pewien mędrzec starożytny powiedział: najlepszem lekarstwem na głód jest podjeść do syta.