Ale żyje, a przeto trzeba się liczyć z tym faktem, potrzebuję świata a świat mnie, gdy się jest Burgundem, niema czasu myśleć o śmierci. Po jakichś pięciu, czy sześciu miesiącach nareszcie, w miarę mijania czasu, zbyt ciężkie na me siły brzemię bólu zostało gdzieś na drugim brzegu i powiedziałem:
— Wyobraź sobie, żeś ją posiadał!
O, kochana, śliczna łasiczka! Nie... nie... mimo wszystko, nie mogę sobie tego wyobrazić. Posiadł ją Gifflard... posiada, pieści i bawi się z nią... już od lat dwudziestu przeszło. Dwadzieścia kilka lat... mój Boże... chyba zaspokoił pierwsze pragnienie! Jak mi mówiono, nie posiada jej zresztą od owego, pamiętnego dnia, kiedy był zmuszony ją poślubić. Dla takiego łakomca, smakołyk raz połknięty traci wszelki powab.
Zresztą młynarz nic miał zgoła małżeńskich zamiarów i gdyby nie awantura, wywołana przez Pinona, jego gruby paluch nie byłby trafił nigdy w małą obrączkę łasiczki. Teraz jednak musiał nastąpić ślub. Wpadł w potrzask, chcąc schwycić dziewczynę, przyciął sobie ogon. Złapali się tedy wszyscy: on, ona i... ja! Śmiej się tedy, Breugnon... jest z czego...
∗
∗ ∗ |