Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/160

Ta strona została przepisana.

— Oczywiście, znasz przecież przysłowie:

Gdy cię serce boli,
Najedz się do woli...
Kosza da dziewczyna...
Siądź bracie do wina!

Umilkła, nie była już w stanie kpić. Ja bufonowałem dalej, plotłem koszałki opałki, ale oczy nasze wpatrywały się w siebie wzajem, a dusze myślały o przeszłości. Nagle powiedziała:
— Breugnon... czy wiesz? Nie powiedziałam tego nikomu... Teraz mogę już, bo przepadło... Oto kochałam ciebie jednego!
Odparłem:
— Wiem o tem i wiedziałem...
— Wiedziałeś, nicponiu! I czemuż mi tego nie powiedziałeś?
— Przez samą chęć przekomarzania byłabyś powiedziała, że to nieprawda!
— To i cóż. Czułam inaczej. Całuje się przecież usta, nie zaś słowa, które z nich wychodzą!
— Twe usta nie zadowalniały się słowami. Byłem pod domem tej nocy, kiedyś wpuściła do swego młyna... młynarza.
— To twoja wina. Młyn czekał na ciebie. Prawda, że i ja byłam winna, ale odpokutowałam to gorzko. Wiesz wszystko, Ale nie wiesz, że wzięłam go z rozpaczy, dowiedziawszy się o twem