Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/174

Ta strona została przepisana.

kom, białym, brudnym, chudym, tłustym... Poza tem, ale to już inna sprawa. Miło jest łączyć pożyteczne z miłem. Przeto skorzystałem z fury, mieszczącej muzykantów i ciastka, i na tę bezpłatną podwodę wpakowałem dwa rzeźbione panneaux ścienne, które właśnie wykończyłem do zamku w Asnois. By do reszty wykorzystać okazję, zabrałem ze sobą moją drogą Glodzie, córeczkę Florimonda. Jeden z ławników zabrał również swego synka.
Podobnie pomysłowym okazał się nasz aptekarz i wpakował na wóz swe wyroby, a więc soki, korzenne wina, miody i konfitury. Zamierzał je ofiarować przybyłym, oczywiście także na rachunek miasta Clamecy. Muszę zaznaczyć, że zięć mój uznał to za bardzo niewłaściwe i sprzeczne z tradycją. Gdyby każdy 7 rzemieślników, jak się wyiaził, a więc rzeźnik, piekarz, szewc, cyrulik itp. uczynił to samo, zrujnowaroby miasto i wszystkich obywateli. Miał niewątpliwie rację, ale nie miał racji, albowiem aptekarz był także ławnikiem... Ludzie mali podlegają prawom... ludzie wielcy tworzą prawa.
Okazało się, że trzeba dwu wozów. Wyruszyły przepełnione i po toczyły się drogą, ja zaś poszedłem piechotą. Niech sobie tam paralitycy jeżdżą wozami, niby cielęta do rzeźni. Po niebie