Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/197

Ta strona została przepisana.

Wstaję, ubieram się w najgorsze suknie, zabieram kilka dobrych książek, sentencje wielkich ludzi, tłuste facecyjki gallickie, jedną rzecz 0 Rzymie starożytnym Złote słowa Katona“, Serées“ Boucheta, Nowego Plutarcha“ Gilla Corrozet i pakuję to do worka, wraz z świecą, lichtarzem i bochenkiem chleba. Potem żegnam się z uczniami, zamykam mieszkanie i udaję się mężnie do mojej koleby w winnicy, położonej daleko za miastem, przy gościńcu wiodącym do Beaumont. Szałas to niewielki, sklecony z bierwion obitych deskami. Służy on za skład narzędzi. Mam tu wypchany słomą siennik i dziurawe krzesło. Jeśli go spalą, nie będzie wielkiej szkody.
Zaledwie przyszedłem, zacząłem kłapać zębami, niby kruk dziobem. Porwały mnie dreszcze, uczułem kłucie w żołądku, w gardle zaś ściskało mnie straszliwie. Cóż było robić? Trudno, zaprawdę, spisać wszystkie akty bohaterstwa 1 wielkoduszności, na jakie się zdobyłem. Podobnie, jak wielcy mężowie Sparty i Rzymu, walczyłem serjo na śmierć i życie z wrogiem wewnętrznym... z bólem brzucha. Byłem sam, nikt mnie nie widział. Czyż sądzicie, że długo mogłem udawać Regulusa pod murami Romy? Rzuciłem się na siennik i zacząłem ryczeć. Czyście nie słyszeli? Ryczałem straszliwie...