resztek rozsądku, jaki siedzi w twej czaszce, bo musisz się z nim rozstać niebawem. Zresztą, umiera się raz tylko! Zaspokój póki czas swą ciekawość i żądzę wiedzy. Śledź pilnie, w jaki sposób wyłazi się z własnej skóry... uważaj dobrze, bo nie powtórzy się to już po raz drugi!
Dzieckiem będąc, robiłem fujarki z wierzbiny i nikt mi nie mógł dorównać w nacinaniu gałęzi, zdejmowaniu kory i wycinaniu dziurek. Teraz wydało mi się, że to, co robiłem z korą, teraz Stwórca czyni z moją własną skórą. Siedzi sobie gdzieś wysoko na gałęzi i nacina gałąź mego życia. Ou! niezłe cięcie... skóra się już rusza! Ale czyż przystoi osobie w tym wieku zabawiać się w sposób tak dziecinny? Nie czyń porównań, mój Breugnon, ale zważaj pilnie, jak się robi z ciebie fujara... śledź póki kora trzyma się jeszcze drzewa i notuj spostrzeżenia.
Z wielkiem tedy napięciem zacząłem śledzić każdy kurcz, każda kolkę, każdy słowem objaw, każdy ruch... Od czasu do czasu wydawałem nieludzki ryk, w którym usiłowałem zamknąć rezultat obserwacji. Noc mi się strasznie dłużyła, zapaliłem tedy świecę wsadziwszy ją w szyjkę flaszki. Pachniała sokiem porzeczkowym, ale nie było go już wcale. I mnie już jutro nie będzie, pomyślałem, lecz jakiż pozostawię zapach?
Strona:PL Rolland - Colas Breugnon.djvu/199
Ta strona została przepisana.